-

niedziela, 19 stycznia 2014

Everything that kills me makes me feel alive ...

A więc, z racji tego, że właśnie zaczęłam ferie, co wpływa na mnie ochoczo zabrałam się za pisanie kolejnego rozdziału. Ale, pomyślałam że żeby ono nie było na tyle nudne, postanowiłam ( nie wiem, przynajmniej ten rozdział. ) napisać w 1.os.
I zmieniłam nieco nastawienie Jasmine.
Zachęcam do przeczytania...



Po całym zajściu jakie miało w ten jakże okrutny dzień, będąc w swoim mieszkaniu byłam jednym kłębkiem nerwów, które jeszcze trochę i by było zdolne nawet kogoś zabić. Leżałam na łóżku mając wyrzuty sumienia jak potraktowałam Amber. Ale znając życie na pewno o tym zapomni, więc z jednej strony nie miałam się czym przejmować. Westchnęłam głęboko, po czym przewróciłam się na drugi bok i nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam..
Mój sen niestety przerwało pukanie do drzwi, które jak słyszałam później zamieniło się raczej w walenie, gdzie jeszcze trochę i myślałam że zostaną wyważone. Nie miałam pojęcia, kto był na tyle nieodpowiedzialny i pozwoli sobie mnie budzić, ale musiał tego pożałować.
-Jest środek nocy, śpię! - krzyknęłam do osoby stojącej za drzwiami, mając nadzieje że życie mu miłe i sobie pójdzie.
Nawet nie drgnęłam, jak zasnęłam tak cały czas leżałam, z lekko przymkniętymi, zaspanymi teraz oczami.
Nikt się nie odezwał, raczej ponownie zapukał w drzwi.
-Dobrze, jeżeli to Ty, Tauriel to daruj sobie i idź- mówiąc to ziewnęłam głęboko, nie wykazując żadnej odruchów bądź o dziwo zdenerwowania. Przykryłam sobie ręką twarz, i miałam nadzieję, że Bóg się nade mną zlituje i pozwoli spać.
-To nie Tauriel- odparł męski głos który bardzo dobrze był mi znany. Pomimo tego że zajarzyłam go dopiero po krótkim czasie póki, zdecydowałam się w miarę wstać z łóżka, a bynajmniej położyć na plecach. Westchnęłam głęboko.
-Teraz wiem kto - ciągle leżąc i podziwiając mój pięknie zdobiony sufit nie pofatygowałam się na dalszą rozmowę, a nawet wstania.
-...Będziemy tak rozmawiać przez drzwi?- lekko zdezorientowany wtedy głos, w jednej chwili brzmiał raczej jak głos zgubionego człowieka który nie wie co ma ze sobą zrobić i gdzie się podziać.
-O matko ..-mówiąc to wstałam ociężale z łózka, i poszłam otworzyć drzwi.- mogłeś wołać, a nie cały czas tak pukać, już myślałam że je wyważysz.
Legolas jak zwykle po otworzeniu mu drzwi przywitał mnie ciepłym uśmiechem, który często ratował moje poczucie humoru i napawał w dobry nastrój.
Wszedł do środka i po chwili stanął.
-C-coś tu zrobiła?- stał jak wryty nie wiedząc nawet na jakiej dokładnie rzeczy zawiesić swój wzrok.
-Nic..- powiedziałam mu bez jakichkolwiek wyrzutów. I siadłam na łóżku.
-Ty mi lepiej powiedź co ty robisz u mnie w środku.. nocy?-przetarłam swoje zaspane, czerwone oczy i wlepiłam na niego swój wzrok który mówił sam za siebie.
-W jakim środku nocy?- powiedział rozbawiony i schylił się po nóż który leżał przy ścianie i wziął go do ręki przyglądając mu się.- Jest już dawno po śniadaniu- powtórzył swój uśmiech i spojrzał na mnie jakbym była na odwyku farmakologicznym.
-Jak, już?!-rozdarłam się wystraszona na cały pokój- a co na to wszyscy, jak mnie nie było? czemu mnie nie budził ktoś wcześniej?!
-Budziliśmy, ale tak spałaś że raczej najwidoczniej nikomu się to nie udało- rzucił miecz z powrotem w kąt i usiadł koło mnie na łóżku.
-W sumie dobra, nie ważne..- momentalnie się uspokoiłam i doszłam do wniosku że nic się nie stało, przynajmniej pozostałym nie gościom na śniadaniu nie popsułam humoru bo pewnie zabijałabym po kolei wzrokiem każdeg. Rozglądałam się tak po swoim pokoju który teraz wyglądał jakby przeszedł przez niego Armagedon.
-Mój łuk!- krzyknęłam i wstałam po niego.- Jest złamany.. przerwałam czując jak w palcach odłamuje mi się cały czubek.
-Pewnie był by cały, gdybyś nim nie rzucała- najwidoczniej rozbawiony cała sytuacją Legolas śmiał mi się w twarz  co strasznie mnie zirytowało.
- Skończyłeś? - odparłam z powagą z którą zazwyczaj się nie spotykam. Elf momentalnie widząc że się nie śmieję postanowił przestać.
-Będę musiała go zanieść do Aladriona, On na pewno mi go naprawi.. - uśmiechnęłam się, że znowu zobaczę starego przyjaciela, położyłam łuk na białym, niebiesko zdobionym blacie mojej garderoby i usiadłam na łóżku.
-Naprawi? jak chcesz naprawić doszczętnie złamany łuk?- mruknął zdegustowany Legolas, któremu chyba nie przypadł mój pomysł do gustu..
-Przestań, nie bądź zazdrosny!- uśmiechnęłam się szeroko i zawiesiłam mu się na szyi.
-Nie jestem... po prostu to co mówię to prawda.
- Nie wiem, może i tak, warto spróbować.. - odczepiłam się od elfa który najwyraźniej wciąż miał jakiś z tym problem.
-Dobrze..- wzięłam głęboki oddech i wstałam z łózka, możesz już zostawić mnie na razie samą? wypadałoby żebym tu sprzątnęła i się ogarnęła. Posłałam mu delikatny uśmiech, jak zawsze kiedy go o coś proszę, a wiem że nie będzie chciał tego zrobić.
- No jak muszę- Legolas wstał z łózka i jego wyraz miny nie był za tym, ale nie miał innego wyboru.
-Musisz- zaśmiałam się idąc z nim w kierunku drzwi.
-Potem się spotkamy jeszcze.. - obrócił się pokazując mi swoje białe uzębienie,które faktycznie, chciałam oglądać..
-Pewnie, ale mam nadzieje że w innych okolicznościach, a nie jak będę spała, bo przysięgam, uduszę tymi rękami-z tymi słowami gestykulowałam rękoma w górze po czym zamknęłam za nim drzwi. Elf odparł na to tylko swoim zdrobniałym śmiechem.
- Noo, w końcu! - oparłam się o drzwi i wzięłam się za sprzątanie rzeczy które w wielkiej depresji jaka mnie ogarnęła tamtego wieczoru. Później w końcu się wykąpałam i ubrałam w moją ulubioną, białą sukienkę z trochę obcisłym białym gorsetem i bufiastym dołem. Długie brązowe włosy zaczesałam i zagarnęłam na przód gdzie sięgały mi niemalże prawie do pasa.
-Teraz mogę już iść- powiedziałam w myśli wzięłam łuk i wyszłam z Talanu.
Udałam się prostą dróżką, pomiędzy innymi drzewami aż dotarłam do niewielkiej, białej altany, która rzucała się w oczy już z daleka.
Zauważyłam w niej siedzącego Aladriona, wysokiego, dość dobrze zbudowanego elfa, z brązowymi włosami, gdzie miał je splecione z tyłu głowy w warkocz,a po bokach opuszczone były dwa niedługie proste pozostałości nie związanych włosów.
Uśmiechnęłam się szeroko i zawołałam-Hej,Maeglin!
Elf spojrzał na mnie po czym wstał i zaśmiał się..
-Kogo do mnie sprowadziło..-powiedział śmiejąc się, stanął naprzeciw mnie.
-Musisz mi w czymś pomóc...-odparłam pokazując mu mój łuk, który teraz wyglądał jeszcze bardziej miernie niż zanim podniosłam go z podłogi.
Elf spojrzał na mnie tylko komicznym wzrokiem i udał się pod białą altanę. Poszłam zaraz za nim, opowiadając mu całą historię, jaka się wydarzyła i wiedziałam, że pewnie postara się go jak najszybciej zrobić, aby nie słuchać mojego ciągłego ględzenia...
Ale mimo wszystko byliśmy sobie bliscy i wzajemnie lubiliśmy swoje towarzystwo.






środa, 8 stycznia 2014

Przepraszam za nieobecność .

Dzień dobry misie!
Jest mi tak przykro, że nawet nie wiem za co was przeprosić. Wiem, że minęło bardzo dużo czasu od ostatniego rozdziału, aczkolwiek w życiu prywatnym troszkę mi się nie układało i na prawdę nie miałam chwilki żeby coś wy myśleć.
Tak więc szczere moje przeprosiny.
Chciałam zapytać, czy dalej jest ktoś zainteresowany opowiadaniem, czy dalej je pisać?
Czekam na odpowiedzi. :*