A więc, z racji tego, że właśnie zaczęłam ferie, co wpływa na mnie ochoczo zabrałam się za pisanie kolejnego rozdziału. Ale, pomyślałam że żeby ono nie było na tyle nudne, postanowiłam ( nie wiem, przynajmniej ten rozdział. ) napisać w 1.os.
I zmieniłam nieco nastawienie Jasmine.
Zachęcam do przeczytania...
Po całym zajściu jakie miało w ten jakże okrutny dzień, będąc w swoim mieszkaniu byłam jednym kłębkiem nerwów, które jeszcze trochę i by było zdolne nawet kogoś zabić. Leżałam na łóżku mając wyrzuty sumienia jak potraktowałam Amber. Ale znając życie na pewno o tym zapomni, więc z jednej strony nie miałam się czym przejmować. Westchnęłam głęboko, po czym przewróciłam się na drugi bok i nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam..
Mój sen niestety przerwało pukanie do drzwi, które jak słyszałam później zamieniło się raczej w walenie, gdzie jeszcze trochę i myślałam że zostaną wyważone. Nie miałam pojęcia, kto był na tyle nieodpowiedzialny i pozwoli sobie mnie budzić, ale musiał tego pożałować.
-Jest środek nocy, śpię! - krzyknęłam do osoby stojącej za drzwiami, mając nadzieje że życie mu miłe i sobie pójdzie.
Nawet nie drgnęłam, jak zasnęłam tak cały czas leżałam, z lekko przymkniętymi, zaspanymi teraz oczami.
Nikt się nie odezwał, raczej ponownie zapukał w drzwi.
-Dobrze, jeżeli to Ty, Tauriel to daruj sobie i idź- mówiąc to ziewnęłam głęboko, nie wykazując żadnej odruchów bądź o dziwo zdenerwowania. Przykryłam sobie ręką twarz, i miałam nadzieję, że Bóg się nade mną zlituje i pozwoli spać.
-To nie Tauriel- odparł męski głos który bardzo dobrze był mi znany. Pomimo tego że zajarzyłam go dopiero po krótkim czasie póki, zdecydowałam się w miarę wstać z łóżka, a bynajmniej położyć na plecach. Westchnęłam głęboko.
-Teraz wiem kto - ciągle leżąc i podziwiając mój pięknie zdobiony sufit nie pofatygowałam się na dalszą rozmowę, a nawet wstania.
-...Będziemy tak rozmawiać przez drzwi?- lekko zdezorientowany wtedy głos, w jednej chwili brzmiał raczej jak głos zgubionego człowieka który nie wie co ma ze sobą zrobić i gdzie się podziać.
-O matko ..-mówiąc to wstałam ociężale z łózka, i poszłam otworzyć drzwi.- mogłeś wołać, a nie cały czas tak pukać, już myślałam że je wyważysz.
Legolas jak zwykle po otworzeniu mu drzwi przywitał mnie ciepłym uśmiechem, który często ratował moje poczucie humoru i napawał w dobry nastrój.
Wszedł do środka i po chwili stanął.
-C-coś tu zrobiła?- stał jak wryty nie wiedząc nawet na jakiej dokładnie rzeczy zawiesić swój wzrok.
-Nic..- powiedziałam mu bez jakichkolwiek wyrzutów. I siadłam na łóżku.
-Ty mi lepiej powiedź co ty robisz u mnie w środku.. nocy?-przetarłam swoje zaspane, czerwone oczy i wlepiłam na niego swój wzrok który mówił sam za siebie.
-W jakim środku nocy?- powiedział rozbawiony i schylił się po nóż który leżał przy ścianie i wziął go do ręki przyglądając mu się.- Jest już dawno po śniadaniu- powtórzył swój uśmiech i spojrzał na mnie jakbym była na odwyku farmakologicznym.
-Jak, już?!-rozdarłam się wystraszona na cały pokój- a co na to wszyscy, jak mnie nie było? czemu mnie nie budził ktoś wcześniej?!
-Budziliśmy, ale tak spałaś że raczej najwidoczniej nikomu się to nie udało- rzucił miecz z powrotem w kąt i usiadł koło mnie na łóżku.
-W sumie dobra, nie ważne..- momentalnie się uspokoiłam i doszłam do wniosku że nic się nie stało, przynajmniej pozostałym nie gościom na śniadaniu nie popsułam humoru bo pewnie zabijałabym po kolei wzrokiem każdeg. Rozglądałam się tak po swoim pokoju który teraz wyglądał jakby przeszedł przez niego Armagedon.
-Mój łuk!- krzyknęłam i wstałam po niego.- Jest złamany.. przerwałam czując jak w palcach odłamuje mi się cały czubek.
-Pewnie był by cały, gdybyś nim nie rzucała- najwidoczniej rozbawiony cała sytuacją Legolas śmiał mi się w twarz co strasznie mnie zirytowało.
- Skończyłeś? - odparłam z powagą z którą zazwyczaj się nie spotykam. Elf momentalnie widząc że się nie śmieję postanowił przestać.
-Będę musiała go zanieść do Aladriona, On na pewno mi go naprawi.. - uśmiechnęłam się, że znowu zobaczę starego przyjaciela, położyłam łuk na białym, niebiesko zdobionym blacie mojej garderoby i usiadłam na łóżku.
-Naprawi? jak chcesz naprawić doszczętnie złamany łuk?- mruknął zdegustowany Legolas, któremu chyba nie przypadł mój pomysł do gustu..
-Przestań, nie bądź zazdrosny!- uśmiechnęłam się szeroko i zawiesiłam mu się na szyi.
-Nie jestem... po prostu to co mówię to prawda.
- Nie wiem, może i tak, warto spróbować.. - odczepiłam się od elfa który najwyraźniej wciąż miał jakiś z tym problem.
-Dobrze..- wzięłam głęboki oddech i wstałam z łózka, możesz już zostawić mnie na razie samą? wypadałoby żebym tu sprzątnęła i się ogarnęła. Posłałam mu delikatny uśmiech, jak zawsze kiedy go o coś proszę, a wiem że nie będzie chciał tego zrobić.
- No jak muszę- Legolas wstał z łózka i jego wyraz miny nie był za tym, ale nie miał innego wyboru.
-Musisz- zaśmiałam się idąc z nim w kierunku drzwi.
-Potem się spotkamy jeszcze.. - obrócił się pokazując mi swoje białe uzębienie,które faktycznie, chciałam oglądać..
-Pewnie, ale mam nadzieje że w innych okolicznościach, a nie jak będę spała, bo przysięgam, uduszę tymi rękami-z tymi słowami gestykulowałam rękoma w górze po czym zamknęłam za nim drzwi. Elf odparł na to tylko swoim zdrobniałym śmiechem.
- Noo, w końcu! - oparłam się o drzwi i wzięłam się za sprzątanie rzeczy które w wielkiej depresji jaka mnie ogarnęła tamtego wieczoru. Później w końcu się wykąpałam i ubrałam w moją ulubioną, białą sukienkę z trochę obcisłym białym gorsetem i bufiastym dołem. Długie brązowe włosy zaczesałam i zagarnęłam na przód gdzie sięgały mi niemalże prawie do pasa.
-Teraz mogę już iść- powiedziałam w myśli wzięłam łuk i wyszłam z Talanu.
Udałam się prostą dróżką, pomiędzy innymi drzewami aż dotarłam do niewielkiej, białej altany, która rzucała się w oczy już z daleka.
Zauważyłam w niej siedzącego Aladriona, wysokiego, dość dobrze zbudowanego elfa, z brązowymi włosami, gdzie miał je splecione z tyłu głowy w warkocz,a po bokach opuszczone były dwa niedługie proste pozostałości nie związanych włosów.
Uśmiechnęłam się szeroko i zawołałam-Hej,Maeglin!
Elf spojrzał na mnie po czym wstał i zaśmiał się..
-Kogo do mnie sprowadziło..-powiedział śmiejąc się, stanął naprzeciw mnie.
-Musisz mi w czymś pomóc...-odparłam pokazując mu mój łuk, który teraz wyglądał jeszcze bardziej miernie niż zanim podniosłam go z podłogi.
Elf spojrzał na mnie tylko komicznym wzrokiem i udał się pod białą altanę. Poszłam zaraz za nim, opowiadając mu całą historię, jaka się wydarzyła i wiedziałam, że pewnie postara się go jak najszybciej zrobić, aby nie słuchać mojego ciągłego ględzenia...
Ale mimo wszystko byliśmy sobie bliscy i wzajemnie lubiliśmy swoje towarzystwo.
-
niedziela, 19 stycznia 2014
środa, 8 stycznia 2014
Przepraszam za nieobecność .
Dzień dobry misie!
Jest mi tak przykro, że nawet nie wiem za co was przeprosić. Wiem, że minęło bardzo dużo czasu od ostatniego rozdziału, aczkolwiek w życiu prywatnym troszkę mi się nie układało i na prawdę nie miałam chwilki żeby coś wy myśleć.
Tak więc szczere moje przeprosiny.
Chciałam zapytać, czy dalej jest ktoś zainteresowany opowiadaniem, czy dalej je pisać?
Czekam na odpowiedzi. :*
niedziela, 3 listopada 2013
Nienawidze jej ...
-A więc, chcesz wiedzieć jak mi poszło, tak?!- Jasmine zaczęła mówić podniosłym głosem. Czuła w sobie tyle energii, że nic już jej nie było w stanie powstrzymać.
-No słucham- Tauriel wciąż drwiła z elfki.
-Poszło mi znakomicie, wiesz, ale poszłoby mi lepiej gdybyś się znowu nie wtrąciła!- zaczęła krzyczeć, wszyscy wokoło zaczęli się patrzeć na dwie młode elfki, kłócące się. Rzadko kiedy było spotykane takie zdarzenie.
-Słucham?!-wyparła się Tauriel.-Gdyby nie ja, i moja armia z pewnością byście sobie nie poradzili, a Ty jeszcze śmiesz mi mówić, że się wtrącam?- Tauriel nie dawała za wygraną.
-Dalibyśmy sobie rade, i to bez Ciebie i twojej armii!- elfka gestykulowała rękoma.
-Chyba sama nie nie wierzysz w to co mówisz- parsknęła śmiechem rudowłosa elfka.
-Wiesz co, nie mam ochoty już z Tobą rozmawiać.. szkoda mi czasu- z tymi słowami elfka momentalnie ochłonęła, obróciła się i kierowała ku koniowi.
Tauriel złapała za nadgarstek Jasmine i pociągła ją lekko.
-Od kiedy księżniczka tak się owo zachowuje?- znów prowokując czarnowłosą dziewczynę.
Jasmine momentalnie wyszarpnęła się dziewczynie.
-Jesteś bezczelna!- opryskliwie parsknęła w jej stronę elfka. - słuchaj nie wiem, o co Ci chodzi, ale zostaw mnie w spokoju, i nie pokazuj mi się na oczy. Najlepiej wynoś się z mojego Królestwa. Jeżeli nie, sama do tego doprowadzę. Wszyscy elfowie będący przy owym zdarzeniu zamarli po tych słowach. Jeszcze nikt nigdy w taki sposób nie postawił się Tauriel. Nigdy nie miała Ona konkurencji. A teraz, czyżby miało się to zmienić?
Jasmine w spokoju dosiadła teraz Figaro.
Tauriel wyśmiała elfkę.-chyba nie sądzisz, że Ty możesz mi coś zrobić?
Dziewczyna już nie odpowiedziała. Właśnie miała już odjeżdżać kiedy podbieg do niej Legolas. Stanął naprzeciwko niej.
-Jasmine poczekaj, wrócimy razem- mówił spokojnym głosem.
-Przepraszam, ale nie tym razem- elfka zebrała wodze i pogalopowała w dół drogi którą przyjechała wraz z Legolasem. Kiedy odjeżdżała, kwiat który podarował jej Legolas, spadł.
Książę podniósł go i obrócił się ku Jasmine, mógł Tylko patrzeć, jak odjeżdża. Nic nie mógł zrobić. To co się stało, nie dawało mu to spokoju. Teraz wiedział, o co w tym wszystkim chodzi..
Blond włosy elf udał się do swojego konia po czym właśnie miał go dosiadać kiedy odezwała się Tauriel.
-Nie rozumiem jej- westchnęła elfka. Mówiła nader spokojnym głosem. Jak gdyby nic się nie stało.
Legolas teraz bez żadnych skrupułów dosiadł konia, jakby to co powiedziała Tauriel w ogóle do niego nie doszło.
-Idziesz?- skierował wzrok ku elfce z poważną mimiką twarzy i równie poważnym głosem.
-Ale ...- jąkała zmieszana Tauriel. Czyżby to, co działo się kilka minut temu, wcale nie dotknęło Legolasa, a może nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia? W głowie elfki zrodziło się spore zamieszanie.
-Idziemy..- elfka krzyknęła coś do elfów i Ci ustawili się po czym wszyscy powolnym marszem udali się do domu. Legolas jechał powoli na koniu obok idących elfów.
Jasmine wciąż galopując dojechała już do Lorien. Jedną z dróg dotarła do stajni i cała roztrzęsiona zaprowadziła Figaro do boksu. Elfowi obok powiedziała tylko, aby go rozsiodłał i zajął się nim. Sama pośpiesznym krokiem wyszła ze stajni.. nie zważała uwagi na nikogo. W jej głowie wciąż siedziało zdarzenie z ostatniej chwili. Nie wytrzymując delikatna łza przejechała jej po policzku. Otarła ją i w końcu była już przy swoim Tallanie. Weszła po schodach i otworzyła białe, piękne zdobione drzwi. Które były zrobione z najlepszego drzewa.
Elfka weszła do pomieszczenia po czym mocno zatrzasnęła za sobą drzwi. Stanęła na środku mieszkania i jedną ręką ogarnęła swoje piękne, brązowe włosy.Przymknęła delikatnie oczy, zmarszczyła usta po czym kolejne łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Tym razem ich już nie otarła..
Jasmine zdjęła swój łuk i odpięła kołczan ze strzałami, przez chwilę trzymała je w dłoniach, po czym z największą siłą wyrzuciła je w pokój. W dziewczynie zgromadził się jakiś ból, którego sama nie umiała dokładnie opisać. Łzy zaczęły nieustannie spływać z jej oczu. Teraz wyciągnęła dwa miecze które również wyrzuciła z jakże wielką siłą i nienawiścią. Jasmine klęknęła na ziemi zakrywając twarz rękoma. Płakała. Nie był to zwyczajny płacz, lecz płacz nienawiści, bólu.
-Nienawidzę jej!- krzyczała Jasmine- Nienawidzę!- po czym znowu zaczęła ryczeć..
Po chwili do mieszkania elfki weszła zabiegana Amber.
-Matko, Jasmine, co się stało?- elfka uklękła obok rozpaczającej Jasmine.
-Nic!- wymamrotała zapłakanym głosem dziewczyna.
W końcu podniosła twarz, przejechała ręką od czubka głowy włosy. Twarz miała całą zapłakaną. i czarne smugi pod oczami od makijażu jaki miała. Amber nigdy nie widziała elfki w takim stanie.
-Powiedź co się stało?- spytała po raz kolejny.
-Nienawidzę jej, rozumiesz- zmęczonym głosem odparła Jasmine.
-Ale kogo?- chodź- Amber chwyciła delikatnie Jasmine a ramię-usiądziemy na łóżku..
Jasmine wstała i razem z Amber usiadła na łóżku, tak jak zaproponowała.
-Ona robi wszystko, żeby mnie upokorzyć, zniszczyć!- Jasmine znowu podniosła ton.. łzy nie przestawały jej spływać.
-Kto, ta Tauriel?- spokojnym głosem odparła Amber.
-Tak, ta Tauriel!- z tymi słowami Jasmine spojrzała na swoja przyjaciółkę- a kto inny!
-Ale powiedź mi, co się stało takiego?
Jasmine wstała z łóżka i zaczęła nie spokojnie kręcić się naprzeciw siedzącej Amber.
-Wyśmiała mnie, przy wszystkich, rozumiesz, jakby Ona była najlepsza.. - elfka westchnęła mocno.
-A to.. Legolasa tam nie było?- Amber wpatrywała się w Jasmine.
Dziewczyna słysząc to imię momentalnie znowu się zdenerwowała. Stała odwrócona tyłem do elfki patrząc na wielkie okno które było naprzeciw jej łoża.
-Amber, wyjdź..-szepnęła spokojnym, jednak napiętym głosem do złotowłosej elfki.
-A-ale, dlaczego- Amber wyprostowała się, i przejechała rękoma po swoich udach.
-Wyjdź, nie rozumiesz!- krzyknęła ostro do Amber. Nie odwracając się.
Z tymi słowami elfka bez żadnych już słów wstała, i wyszła trzaskając drzwiami.
W tym momencie Jasmine odwróciła się, i znów rzuciła jednym mieczem który leżał na podłodze w drzwi.
-Ugh!- warknęła elfka siadając na łóżku.
Przejechała ostatni raz po włosach i przetarła dłońmi swoją twarz, całą z łez i czarnego tuszu.
Położyła się na plecach, i przewróciła na prawy bok. Nic już dzisiaj nie chciała robić. Tylko żeby wszyscy dali jej święty spokój.
czwartek, 31 października 2013
Zasadzka.
Stępowali tak jeszcze przez krótką chwilę, po czym galopowali przez kawałek ścieżki która wciąż prowadziła prosto. Bardzo dobrze się bawili, co chwile śmiejąc się można było pomyśleć, że dzisiejszego spotkania nic nie zepsuje.
Las był bardzo duży, nie trudno można było się w nim zgubić. Drzewa porastały również przeróżne rośliny, wplatające się z pięknymi kwiatami. Dzień był bardzo słoneczny.
-Jak myślisz, dokąd doprowadzi ta ścieżka?- powiedział w końcu Legolas, stępując znów konia.
-Um- mruknęła Jasmine- nie mam pojęcia.
Chód ich koni momentalnie się wyrównał, jechali bok w bok.
-Następnym razem wybierz las, w którym jest więcej ścieżek- mamrotała z ironią dziewczyna.Po chwili zaśmiała się.
-Następnym razem, to Ty poprowadzisz, hm?- spierał się elf.
-Dobrze! za chwilę na pewno będzie koniec tej drogi, lub w najlepszym przypadku będzie rozwidlenie.- syknęła elfka.
Wszystko co Jasmine powiedziała, sprawdziło się. Dojechali na koniec drogi gdzie od niej, prowadziły dwie inne. Jedna w lewo, druga w prawo, obie wydawały się ciemne patrząc w ich głąb. Stali na środku, rozglądając się, nagle zawiał mocniejszy wiatr. Pare chmur przykryło pięknie świecące słońce.
-Wracamy?- zapytał książę.
-Nie, dlaczego? jedźmy którąś z tych ścieżek, co nam szkodzi- lamentowała Jasmine.
-Jesteś pewna?- Legolas patrzał na elfkę.
-Jak nigdy- posłała uśmiech- to którą wybieramy?
- Jak dla mnie może być ta po prawej- syknął Legolas jakby nie do końca zadowolony z mało przemyślanej decyzji elfki.
-To jedźmy- odparła ruszając konia do marszu.
Legolas ruszył zaraz za nią.
-Byłaś już tutaj?- zapytał.
-Niee ..- ciągnęła Jasmine- A.. ty?
- Też nie.
-Myślę, że nic nam nie grozi, przecież, co mogło by nam się tu stać..- mówiła ironicznie Jasmine.
Jechali tak przez dłuższą chwilę, mrok zaczął bardziej przytłaczać las. Wiatr co chwilę podmuchiwał, słońca jak nie było, tak nie ma. Konie stępowały bardzo ruchliwie, ciągle się rozglądały i co jakiś czas zatrzymywały.
Nagle coś zaczęło szeleszczeć w niedalekich krzakach.
-Co to?!- Jasmine odparła z lekkim strachem w głosie.
Cofnęli się kilka kroków do tyłu, konie zaczęły się wiercić, nie potrafiąc ustać w miejscu, parskały.
-Spokojnie-mówił opanowany Legolas, wpatrując się w dany punkt.
Szelest nie przestawał, wręcz przeciwnie, stał się bardziej głośny, z niedalekich krzewów, drzew, również zaczęły dobiegać różne odgłosy.
Legolas wyciągnął swój łuk, i napiął cięciwę z napiętą strzałą, gotową do wystrzału w każdym momencie.
-Co ty robisz?- cokolwiek tam jest, jest tego dużo, w dwójkę sobie nie poradzimy!- mówiła podniosłym tonem Jasmine.
-Poradzimy..-odparł elf spokojnym i jednocześnie poważnym głosem, wciąż wpatrzony w dany punkt.
Elfka spojrzała na elfa.
-Dobrze- z tymi słowami złapała swój łuk, i napięła strzałę.
Stali na środku drogi, sami.
Nagle z krzaków wybiegły pokraczne stwory, niby niskie, lecz bardzo zwinne, były czarne i dość dobrze uzbrojone.
-Gobliny!-wykrzyknął Legolas wypuszczając strzałę w ich kierunku.
Nawet nie zorientowali się, kiedy zaczęli strzelać w nich co parę sekund, momentalnie Goblinów zaczęło coraz więcej przybywać. Pojawiali się z drzew, wybiegały z poboczy.
Elfowie zebrali konie i mieli ruszać bliżej ku stadu potworów, kiedy nagle usłyszeli dźwięk rogu.. delikatny w porównaniu z tym co słychać było w ostatnim czasie. Legolas i Jasmine opuścili łuki, gdy zobaczyli że Gobliny zaczęły się wycofywać. Nagle I od lewej strony, jak i od prawej wybiegło kilkunastu elfów, którzy zaczęli strzelać w stwory, a reszta bez skrupułów biegła na nich z długimi, ostrymi mieczami.
Po niedługim czasie, stado Goblinów zostało wybite.
Elfowie podeszli bliżej pary, i zaczęli opowiadać całe zdarzenie, jak to śledzili te potwory cały dzień, słysząc informacje od elfów z Lorien, że krążą się niedaleko królestwa.
Nagle z ze stojącego tłumu elfów, wyłoniła się Tauriel. Podchodząc naprzeciw siedzącym na koniach Legolasa i Jasmine oznajmiła:
-Gdyby nie my, nie mielibyście tyle szczęścia- odparła zadowolona spoglądając na Legolasa.
-Przybyliście w samą porę!- wykrzyknął lekko zmęczony elf, zsiadając z konia.-Dziękuje za pomoc, Tauriel-elf posłał uśmiech do stojącej naprzeciw niemu elfki.
-W to nie wątpię-mruknęła Jasmine cały czas siedząc na Figaro.
Tauriel podeszła bliżej Jasmine. Stojąc ze złożonymi rękoma w poprzek.
-No i jak ci poszło?- zapytała opryskliwie rudowłosa elfka.
-Słucham?- odparła tym samym tonem co Tauriel.
-Pytam się, jak ci poszło, księżniczko..-ciągnęła elfka nie spuszczając oczu z Jasmine, uśmiechając się arogancko.
-No nie .. - myślała Jasmine.
Słysząc te słowa, elfka impulsywnie zeszła z Figaro i stanęła twarzą w twarz z Tauriel...
Las był bardzo duży, nie trudno można było się w nim zgubić. Drzewa porastały również przeróżne rośliny, wplatające się z pięknymi kwiatami. Dzień był bardzo słoneczny.
-Jak myślisz, dokąd doprowadzi ta ścieżka?- powiedział w końcu Legolas, stępując znów konia.
-Um- mruknęła Jasmine- nie mam pojęcia.
Chód ich koni momentalnie się wyrównał, jechali bok w bok.
-Następnym razem wybierz las, w którym jest więcej ścieżek- mamrotała z ironią dziewczyna.Po chwili zaśmiała się.
-Następnym razem, to Ty poprowadzisz, hm?- spierał się elf.
-Dobrze! za chwilę na pewno będzie koniec tej drogi, lub w najlepszym przypadku będzie rozwidlenie.- syknęła elfka.
Wszystko co Jasmine powiedziała, sprawdziło się. Dojechali na koniec drogi gdzie od niej, prowadziły dwie inne. Jedna w lewo, druga w prawo, obie wydawały się ciemne patrząc w ich głąb. Stali na środku, rozglądając się, nagle zawiał mocniejszy wiatr. Pare chmur przykryło pięknie świecące słońce.
-Wracamy?- zapytał książę.
-Nie, dlaczego? jedźmy którąś z tych ścieżek, co nam szkodzi- lamentowała Jasmine.
-Jesteś pewna?- Legolas patrzał na elfkę.
-Jak nigdy- posłała uśmiech- to którą wybieramy?
- Jak dla mnie może być ta po prawej- syknął Legolas jakby nie do końca zadowolony z mało przemyślanej decyzji elfki.
-To jedźmy- odparła ruszając konia do marszu.
Legolas ruszył zaraz za nią.
-Byłaś już tutaj?- zapytał.
-Niee ..- ciągnęła Jasmine- A.. ty?
- Też nie.
-Myślę, że nic nam nie grozi, przecież, co mogło by nam się tu stać..- mówiła ironicznie Jasmine.
Jechali tak przez dłuższą chwilę, mrok zaczął bardziej przytłaczać las. Wiatr co chwilę podmuchiwał, słońca jak nie było, tak nie ma. Konie stępowały bardzo ruchliwie, ciągle się rozglądały i co jakiś czas zatrzymywały.
Nagle coś zaczęło szeleszczeć w niedalekich krzakach.
-Co to?!- Jasmine odparła z lekkim strachem w głosie.
Cofnęli się kilka kroków do tyłu, konie zaczęły się wiercić, nie potrafiąc ustać w miejscu, parskały.
-Spokojnie-mówił opanowany Legolas, wpatrując się w dany punkt.
Szelest nie przestawał, wręcz przeciwnie, stał się bardziej głośny, z niedalekich krzewów, drzew, również zaczęły dobiegać różne odgłosy.
Legolas wyciągnął swój łuk, i napiął cięciwę z napiętą strzałą, gotową do wystrzału w każdym momencie.
-Co ty robisz?- cokolwiek tam jest, jest tego dużo, w dwójkę sobie nie poradzimy!- mówiła podniosłym tonem Jasmine.
-Poradzimy..-odparł elf spokojnym i jednocześnie poważnym głosem, wciąż wpatrzony w dany punkt.
Elfka spojrzała na elfa.
-Dobrze- z tymi słowami złapała swój łuk, i napięła strzałę.
Stali na środku drogi, sami.
Nagle z krzaków wybiegły pokraczne stwory, niby niskie, lecz bardzo zwinne, były czarne i dość dobrze uzbrojone.
-Gobliny!-wykrzyknął Legolas wypuszczając strzałę w ich kierunku.
Nawet nie zorientowali się, kiedy zaczęli strzelać w nich co parę sekund, momentalnie Goblinów zaczęło coraz więcej przybywać. Pojawiali się z drzew, wybiegały z poboczy.
Elfowie zebrali konie i mieli ruszać bliżej ku stadu potworów, kiedy nagle usłyszeli dźwięk rogu.. delikatny w porównaniu z tym co słychać było w ostatnim czasie. Legolas i Jasmine opuścili łuki, gdy zobaczyli że Gobliny zaczęły się wycofywać. Nagle I od lewej strony, jak i od prawej wybiegło kilkunastu elfów, którzy zaczęli strzelać w stwory, a reszta bez skrupułów biegła na nich z długimi, ostrymi mieczami.
Po niedługim czasie, stado Goblinów zostało wybite.
Elfowie podeszli bliżej pary, i zaczęli opowiadać całe zdarzenie, jak to śledzili te potwory cały dzień, słysząc informacje od elfów z Lorien, że krążą się niedaleko królestwa.
Nagle z ze stojącego tłumu elfów, wyłoniła się Tauriel. Podchodząc naprzeciw siedzącym na koniach Legolasa i Jasmine oznajmiła:
-Gdyby nie my, nie mielibyście tyle szczęścia- odparła zadowolona spoglądając na Legolasa.
-Przybyliście w samą porę!- wykrzyknął lekko zmęczony elf, zsiadając z konia.-Dziękuje za pomoc, Tauriel-elf posłał uśmiech do stojącej naprzeciw niemu elfki.
-W to nie wątpię-mruknęła Jasmine cały czas siedząc na Figaro.
Tauriel podeszła bliżej Jasmine. Stojąc ze złożonymi rękoma w poprzek.
-No i jak ci poszło?- zapytała opryskliwie rudowłosa elfka.
-Słucham?- odparła tym samym tonem co Tauriel.
-Pytam się, jak ci poszło, księżniczko..-ciągnęła elfka nie spuszczając oczu z Jasmine, uśmiechając się arogancko.
-No nie .. - myślała Jasmine.
Słysząc te słowa, elfka impulsywnie zeszła z Figaro i stanęła twarzą w twarz z Tauriel...
_____________________________________________________________
Przepraszam że tak krótko, i nie za fajnie, ale pisałam torszke na szybko,
i mam nadzieje że w weekend coś jeszcze napiszę.
czwartek, 24 października 2013
Najpiekniejszy :D
Dzień dobry, chciałabym się wam pochwalić moją nową zdobyczą.
Jest to wielki plakacik jaki sobie zakupiłam.
Strasznie mi się spodobał dlatego nie widziałam innej opcji by go nie mieć :)
Jest to wielki plakacik jaki sobie zakupiłam.
Strasznie mi się spodobał dlatego nie widziałam innej opcji by go nie mieć :)
Co sądzicie ? : ) <3
wtorek, 22 października 2013
Przepraszam..
Po nieprzespanej nocy Jasmine rano udała się na śniadanie. Ubrała swą piękną granatową suknię i w spokoju uczestniczyła w śniadaniu. Nie spotkała ani Legolasa ani Tauriel. Zaciekawiło ją to więc zaraz po skończonym posiłku poszła do swego Talanu. Przebrała się w swój strój wojowniczy. Założyła swój łuk oraz przypięła z tyłu swój kołczan ze strzałami. Zeszła na dół i po wyjściu z Talanu widziała spacerującą Amber.
-Cześć Jasmine!- dziewczyna wykrzyknęła uśmiechając się szeroko do Jasmine.
-Cześć-odparła z lekkim uśmiechem.
-Gdzie się wybierasz o tej porze, tak ubrana?- spytała Amber spoglądając na dziewczynę od góry do dołu..
-Jadę w teren. Dawno nie jeździłam. Pojedziesz ze mną?
-Nie, nie.- spierała się Amber.- Wiesz że nie lubię jeździć konno..
-Nie lubisz..- ciągnęła Jasmine patrząc na przyjaciółkę.- Przyznaj się że po prostu nie umiesz.- wyśmiała ją lekko.
-Nie prawda..- sprzeczała się blond włosa dziewczyna.Choć obie wiedziały że to prawda.
-Dobrze,nie wiesz co tracisz- uśmiechnęła się szeroko Jasmine.
-Nic nie tracę- mówiła spokojnym głosem.
-W porządku, rób jak uważasz. Ja na razie idę, spotkamy się później..- uśmiechnęła się Jasmine.
-Okej, na razie.
Po tej krótkiej rozmowie Jasmine w końcu udała się drogą która prowadziła za koniec Talanów. Po niej prowadziła mała ścieżka i rozchodził się wielki plac, a na niej piękna, biała stajnia. Porastały ją piękne białe kwiaty, takie jak na Mallornach. W Lorien mieli przepiękne konie. Głównie przeważały białe wierzchowce, ale nie od Jasmine. Miała Ona bowiem pięknego, karego fryza, który należał tylko do niej. Nazywał się Figaro. Jasmine nigdy nie dowiedziała się, jak trafił On do Lorien. Ale kiedy pierwszy raz go ujrzała, wiedziała że będą się wypełniać idealnie, tylko Ona i Figaro.
Jasmine weszła do stajni, przy niektórych boksach stali elfowie oporządzając konie, do każdego posyłała delikatny uśmiech.
Prawie na samym końcu stanęła przy jednym boksie..
-Witaj Figaro- mówiła spokojnym głosem Jasmine, delikatnie głaszcząc konia po pysku. Otworzyła boks i weszła do środka.
-Tęskniłeś co?- zaśmiała się dziewczyna wtulając się w konia.
Koń delikatnie otarł się łbem o ramię elfki.
-Dzisiaj wybierzemy się gdzieś w teren, co ty na to?- mówiła głaszcząc go po szyi.
Jasmine odwróciła się i nagle zobaczyła przy boksie Legolasa. Dziewczyna stała jak wmurowana.
- Legolas?- podeszła bliżej, uśmiechając się szeroko. Poczuła nagły przepływ energii, jak gdyby nie wiedziała go tyle czasu. Od razu poczuła się lepiej, kiedy był w jej obecności.
-Witaj Jasmine-elf odwzajemnił uśmiech.
-Co Ty tutaj robisz?- od razu zapytała zaciekawiona.
-Własnie miałem wybierać się w teren.
To świetnie- powiedziała znowu uśmiechając się.
Jasmine wyszła z boksu zamykając drzwiczki.Stanęła obok księcia.
-Wiesz, chciałbym Cie przeprosić za wczoraj..-ciągnął elf.- Przykro mi że tak skończyło się nasze spotkanie- z tymi słowami elf nagle spoważniał.
-Nie masz za co przepraszać. Nic się nie stało- odparła Jasmine posyłając delikatny uśmiech choć był On wymuszony, wciąż dziwnie czuła się tamtego wieczoru, ale nie chciała tego w żaden sposób ukazywać.
-Sądzę że jest- uśmiechnął się- może za tamtą sytuację pozwolisz że wybierzemy się razem w ten teren?
-No pewnie, z chęcią.
-Ale najpierw wyczyszczę konia i osiodłam go.Poczekasz?- Jasmine spojrzała na Legolasa.
-Oczywiście, ja również muszę wyszykować mego konia-zaśmiał się.- to może spotkajmy się przy wyjściu ze stajni, dobrze?
-Tak, jasne- odparła Jasmine i weszła z powrotem do boksu Figaro i posłała delikatny uśmiech.
Po dokładnym wyczyszczeniu i osiodłaniu wyprowadziła konia z boksu i udała się korytarzem do wyjścia. Legolas już tam czekał.
-To jak, przygotowana?- rzucił Legolas wsiadając na konia.
-Pewnie, jak zawsze- dodała. I po chwili sama siedziała już na koniu.
Ruszyli powolnym stępem.
-A gdzie właściwie pojedziemy?- spytała elfka.
-Hmmm- myślał przez chwilę- może wyjedźmy z Lorien i po drodze coś się wymyśli.
-Można i tak- odpowiedziała.
-Nie było Cię dzisiaj na śniadaniu?- dziewczyna spoglądnęła na elfa.
-Ach tak wyszło że akurat nie, z rana miałem parę spraw do załatwienia- uciął Legolas jakby unikał drążenia tego tematu.
-Rozumiem.- odparła do elfa.
Po niedługim czasie wyjechali już z Lorien. Zaraz po nim rozpościerała się wielka łąka i niewielka rzeka przepływająca kawałek dalej. Po bokach widniały inne lasy.
Jasmine dała delikatną łydkę Figaro, i ruszył kłusem.
-Na co czekasz-wykrzyczała Jasmine- chodź!- zaśmiała się elfka obracając się i spoglądając na elfa.
-Dobrze, a więc tak chcesz?- mówił śmiejąc się do elfki. Również zebrał swego konia do kłusa i podążył za Jasmine.
-Nie wiem czy wiesz, ale w szybszych chodach nie masz szans mnie dogonić- odparł śmiało elf.
-To się potem okaże.
Znowu przeszli do stępa.
-Może wjedźmy w tamten las?- wskazał ręką Legolas.- już stąd widać dużą ścieżkę.
-Okej.- odpowiedziała.
Jechali krótką chwilę w ciszy. Wjechali już do lasu i droga okazała się naprawdę szeroka.
-Co się stało, Jasmine?-spytał po dłuższym czasie ciszy.
-Słucham?.. a nie, nie- spojrzała na Legolasa posyłając uśmiech. Zamyśliłam się przez chwilę.
-Nie przez taką chwilę- dogryzał elf.
-No przestań- śmiała się elfka- ty też byłeś cicho.
-Absolutnie nie-spierali się.
Nagle Legolas zatrzymał konia.
-Co jest?- spytała Jasmine.
-Spójrz na boki drogi,widziałaś te kwiaty?- z tymi słowami elfka spojrzała na pobocza.
-Och tak, piękne są, wcześniej w ogóle nie zwróciłam na nie uwagi- zachichotała.
Legolas podszedł bliżej kwiatów i przyglądał się im. Po czym delikatnie urwał jednego, który wyróżniał się od innych, kształtem płatków przypominaj różę, był jasno różowy. Po chwili podszedł do siedzącej na koniu Jasmine..
-Proszę, to dla Ciebie-uśmiechnął się i wręczył jej kwiat.- wiem, że nie jest bardzo piękny jakbyś chciała, ale widząc go, pomyślałem o tobie.
-Dziękuje bardzo jest śliczny.- odparła po czym delikatnie powąchała go- i równie pięknie pachnie- odwzajemniła szczery uśmiech.
Elf z powrotem wsiadł na konia i ruszyli stępem dalej wiodącą się drogą...
poniedziałek, 14 października 2013
Witam!
Dzień dobry. Dzisiaj chciałabym napisać coś od siebie dla osób które czytają mojego bloga ( mam nadzieje że takie są c: ) że z powodu szkoły oraz nauki nowe rozdziały będę pisać dopiero w weekendy.
Myślę że rozumiecie, nawet jakbym chciała pisać w tygodniu, to nie mam za bardzo pomysłów na nowe posty bo nie mam ' weny twórczej ' więc do weekendu! : )
Subskrybuj:
Posty (Atom)