Las był bardzo duży, nie trudno można było się w nim zgubić. Drzewa porastały również przeróżne rośliny, wplatające się z pięknymi kwiatami. Dzień był bardzo słoneczny.
-Jak myślisz, dokąd doprowadzi ta ścieżka?- powiedział w końcu Legolas, stępując znów konia.
-Um- mruknęła Jasmine- nie mam pojęcia.
Chód ich koni momentalnie się wyrównał, jechali bok w bok.
-Następnym razem wybierz las, w którym jest więcej ścieżek- mamrotała z ironią dziewczyna.Po chwili zaśmiała się.
-Następnym razem, to Ty poprowadzisz, hm?- spierał się elf.
-Dobrze! za chwilę na pewno będzie koniec tej drogi, lub w najlepszym przypadku będzie rozwidlenie.- syknęła elfka.
Wszystko co Jasmine powiedziała, sprawdziło się. Dojechali na koniec drogi gdzie od niej, prowadziły dwie inne. Jedna w lewo, druga w prawo, obie wydawały się ciemne patrząc w ich głąb. Stali na środku, rozglądając się, nagle zawiał mocniejszy wiatr. Pare chmur przykryło pięknie świecące słońce.
-Wracamy?- zapytał książę.
-Nie, dlaczego? jedźmy którąś z tych ścieżek, co nam szkodzi- lamentowała Jasmine.
-Jesteś pewna?- Legolas patrzał na elfkę.
-Jak nigdy- posłała uśmiech- to którą wybieramy?
- Jak dla mnie może być ta po prawej- syknął Legolas jakby nie do końca zadowolony z mało przemyślanej decyzji elfki.
-To jedźmy- odparła ruszając konia do marszu.
Legolas ruszył zaraz za nią.
-Byłaś już tutaj?- zapytał.
-Niee ..- ciągnęła Jasmine- A.. ty?
- Też nie.
-Myślę, że nic nam nie grozi, przecież, co mogło by nam się tu stać..- mówiła ironicznie Jasmine.
Jechali tak przez dłuższą chwilę, mrok zaczął bardziej przytłaczać las. Wiatr co chwilę podmuchiwał, słońca jak nie było, tak nie ma. Konie stępowały bardzo ruchliwie, ciągle się rozglądały i co jakiś czas zatrzymywały.
Nagle coś zaczęło szeleszczeć w niedalekich krzakach.
-Co to?!- Jasmine odparła z lekkim strachem w głosie.
Cofnęli się kilka kroków do tyłu, konie zaczęły się wiercić, nie potrafiąc ustać w miejscu, parskały.
-Spokojnie-mówił opanowany Legolas, wpatrując się w dany punkt.
Szelest nie przestawał, wręcz przeciwnie, stał się bardziej głośny, z niedalekich krzewów, drzew, również zaczęły dobiegać różne odgłosy.
Legolas wyciągnął swój łuk, i napiął cięciwę z napiętą strzałą, gotową do wystrzału w każdym momencie.
-Co ty robisz?- cokolwiek tam jest, jest tego dużo, w dwójkę sobie nie poradzimy!- mówiła podniosłym tonem Jasmine.
-Poradzimy..-odparł elf spokojnym i jednocześnie poważnym głosem, wciąż wpatrzony w dany punkt.
Elfka spojrzała na elfa.
-Dobrze- z tymi słowami złapała swój łuk, i napięła strzałę.
Stali na środku drogi, sami.
Nagle z krzaków wybiegły pokraczne stwory, niby niskie, lecz bardzo zwinne, były czarne i dość dobrze uzbrojone.
-Gobliny!-wykrzyknął Legolas wypuszczając strzałę w ich kierunku.
Nawet nie zorientowali się, kiedy zaczęli strzelać w nich co parę sekund, momentalnie Goblinów zaczęło coraz więcej przybywać. Pojawiali się z drzew, wybiegały z poboczy.
Elfowie zebrali konie i mieli ruszać bliżej ku stadu potworów, kiedy nagle usłyszeli dźwięk rogu.. delikatny w porównaniu z tym co słychać było w ostatnim czasie. Legolas i Jasmine opuścili łuki, gdy zobaczyli że Gobliny zaczęły się wycofywać. Nagle I od lewej strony, jak i od prawej wybiegło kilkunastu elfów, którzy zaczęli strzelać w stwory, a reszta bez skrupułów biegła na nich z długimi, ostrymi mieczami.
Po niedługim czasie, stado Goblinów zostało wybite.
Elfowie podeszli bliżej pary, i zaczęli opowiadać całe zdarzenie, jak to śledzili te potwory cały dzień, słysząc informacje od elfów z Lorien, że krążą się niedaleko królestwa.
Nagle z ze stojącego tłumu elfów, wyłoniła się Tauriel. Podchodząc naprzeciw siedzącym na koniach Legolasa i Jasmine oznajmiła:
-Gdyby nie my, nie mielibyście tyle szczęścia- odparła zadowolona spoglądając na Legolasa.
-Przybyliście w samą porę!- wykrzyknął lekko zmęczony elf, zsiadając z konia.-Dziękuje za pomoc, Tauriel-elf posłał uśmiech do stojącej naprzeciw niemu elfki.
-W to nie wątpię-mruknęła Jasmine cały czas siedząc na Figaro.
Tauriel podeszła bliżej Jasmine. Stojąc ze złożonymi rękoma w poprzek.
-No i jak ci poszło?- zapytała opryskliwie rudowłosa elfka.
-Słucham?- odparła tym samym tonem co Tauriel.
-Pytam się, jak ci poszło, księżniczko..-ciągnęła elfka nie spuszczając oczu z Jasmine, uśmiechając się arogancko.
-No nie .. - myślała Jasmine.
Słysząc te słowa, elfka impulsywnie zeszła z Figaro i stanęła twarzą w twarz z Tauriel...
_____________________________________________________________
Przepraszam że tak krótko, i nie za fajnie, ale pisałam torszke na szybko,
i mam nadzieje że w weekend coś jeszcze napiszę.